Teatr Powszechny - Teatr Powszechny
Image

W sobotę w Teatrze Powszechnym im. Jana Kochanowskiego premiera doskonałej sztuki Tennessee'ego Williamsa "Szklana menażeria" w reżyserii Katarzyny Deszcz. To spektakl o miłości trudnej, wymagającej. Jak mówi reżyserka, cytując Williamsa, "ta sztuka jest pamięcią". - Historia rodziny jest opowiadana przez Toma, narratora, a zarazem postać dramatu, z perspektywy czasu. Mamy trójkę głównych bohaterów: matka Amanda, córka Laura, która ma defekt fizyczny, utyka na jedną nogę i jej niewiele młodszy brat Tom. Laura i Tom są dorosłymi ludźmi, mają po dwadzieścia kilka lat. W tej rodzinie nie ma ojca, opuścił ją 16 lat temu, czyli zostawił matkę z dwójką jeszcze wtedy bardzo małych dzieci. Rodzinę zastajemy w sytuacji, kiedy Tom właściwie ją utrzymuje. Rzecz dzieje się w czasie kryzysu, trudnością jest zdobycie pracy. Tom, pracuje w hurtowni butów, pomimo że ma ambicje poety i jest fascynatem kina, w którego nierzeczywistość ucieka od domowego życia - opowiada Katarzyna Deszcz. Głównym zmartwieniem matki jest przyszłość jej dzieci. Sposób, w jaki próbuje im pomóc, jest daleki od tego, jak one sobie to wyobrażają. Laura usprawiedliwia swoje niepowodzenia życiowe kalectwem. - Wszystko dzieje się w wąskim gronie osób zależnych od siebie i ekonomicznie, i emocjonalnie. Na przecięciu ich wzajemnych tęsknot i rozczarowań, zdarzają się konflikty, nieporozumienia, pogodzenia etc. Sztuka ma kilkadziesiąt lat, ale nie wydaje mi się, by jej realia były bardzo odległe od dzisiejszych. Dziś taką rodzinę nazwalibyśmy dysfunkcyjną - mówi Deszcz. Mimo 60 lat, które ma sztuka, problemy, jakie dotykają jej bohaterów, wydają się być aktualne. Niestety, wiele jest takich niepełnych rodzin, dorosłych dzieci, które z jakiegoś powodu nie chcą, nie mogą odciąć pępowiny Rodzin może nawet trochę toksycznych. Matka jest osobą dominującą, próbującą wyreżyserować życie swoim dzieciom. - Nie widzę nic złego, w tym, co ona robi, choć być może robi to niezręcznie, w sposób, który budzi u jej dorosłych dzieci opór, wściekłość i bunt. Ale ona ma naprawdę dobre intencje. Można je skomentować tak, że "dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane". To, co dla mnie jest istotne w tym spektaklu, to wspomniane wyżej założenie, że rzecz się przecież dzieje w pamięci Toma. A pamięć, jak wiemy, jest wybiórcza, pamięć przerysowuje wiele rzeczy, inne łagodzi, jeszcze inne wyrzuca. Próbuję bronić ich wszystkich - zaznacza reżyserka. Jak przyznaje, "Szklana menażeria" jest nie jest sztuką o nienawiści, a o miłości. O miłości, która boli. - Oni się kochają, tylko niekoniecznie jest to miłość cukierkowa i różowa. Miłość w zamkniętym obiegu osób zależnych od siebie zwykle jest trudna. W związkach międzyludzkich nie ma czegoś takiego jak obiektywna prawda. Każdy ma swoją rację, swoje powody do szczególnych zachowań. Poza skrajnymi przypadkami nikt nie chce postępować źle i ranić najbliższych - zauważa Deszcz. Dlaczego warto wybrać się do teatru na ten spektakl? - To ponad wszelką wątpliwość dramat, który należy zaliczyć do bardzo dobrych. W moim przekonaniu dobre teksty mają to do siebie, że poddają się bardzo wielu interpretacjom, że można je czytać na różne sposoby, nie zmieniając słów, nie robiąc - z całym szacunkiem - jakichś "postdramatycznych" kombinacji. "Szklana menażeria" jest dla ludzi myślących i wrażliwych, i to nie jest kategoria wiekowa ani społeczna. Zależy mi na tym, by moje spektakle miały refren emocjonalny, to znaczy, żeby widz zobaczył w bohaterach siebie - konstatuje reżyserka. Jak rozumieć tytuł? - "Szklana menażeria" ma metaforyczne znaczenie. Uciekam od pojęcia "szklana menażeria szklanych figurek", bo to wydaje mi się mało znaczące. Wolę mówić o szklanej kolekcji, pojęcie "szklane" odpowiada mi o tyle, o ile mówi o kruchości i ulotności, tymczasowości. A "menażeria"? Proszę się rozglądnąć - podsumowuje. Katarzyna M. Wiśniewska "Gazeta Wyborcza" 11.02.2015

PARTNERZY TEATRU
COPYRIGHT © 2020. Teatr powszechny im. Jana Kochanowskiego w Radomiu
Projekt: Adam Żebrowski    |    Wdrożenie: Flexi Design