Teatr Powszechny - Teatr Powszechny
Image
Sztuka „Jabłko” Verna Thiessena w reżyserii Tomasza Dutkiewicza zaprezentowana w sobotę na scenie kameralnej Teatru Powszechnego na pewno skłania do refleksji. Szkoda tylko, że podczas większości scen aktorzy grają tyłem do widowni. Obyczajówka kanadyjskiego dramaturga nie jest, w gruncie rzeczy, nazbyt odkrywczą. Małżeński kryzys: ona aktywna w sprzedaży nieruchomości, on właśnie traci pracę, lecz znajduje nową miłość. Są coraz bliżej rozwodu. Ockną się, kiedy żona zachoruje na raka. Lekarką żony zostanie stażystka- kochanka męża, co jeszcze mocniej pogorszy sytuację. W efekcie jednak śmierć żony nie przyczyni się do trwałego związku kochanków: każdy pozostanie samotny. I w końcu nie wiadomo już, co bardziej przygnębia: rak piersi (mamy nawet wykład na ten temat), spóźniona miłość małżeńska przed śmiercią czy splątanie ludzkich losów? Przeżywanie sztuki zależy jednak od miejsca siedzenia. Reżyser, Tomasz Dutkiewicz, pragnął bowiem za wszelką cenę uatrakcyjnić kameralny spektakl. Widownia zatem jest podzielona na pół, jak jabłko. W środku tego jabłka stoi ławka, symbolizująca dwa mieszkania, park i szpital. Na ławce więc toczy się akcja przedstawienia i na ławce trwają dialogi. Lecz ławka to nie fotel obrotowy. Aktorzy grają więc tylko dla jednej strony widowni, podczas gdy druga jej część ogląda w tym czasie ich plecy. A dialogi słyszy piąte przez dziesiąte. Ja byłam, niestety, w grupie widzących plecy. Nie potrafię więc w pełni ocenić gry ani Katarzyny Jamróz - żona, ani Anny Mrozowskiej – kochanka ani Tomasz Dutkiewicza, który na premierze wcielił się w rolę męża. Wiem tylko, że jako wściekły mąż głośno krzyczał i że mógłby może nieco pohamować tę ekspresję? Za to sceny erotyczne w sztuce pokazywane są bardzo dokładnie i bardzo cicho, bo w formie obrazów filmowych. Te zaś widzą dokładnie obie części widowni. I tak trzymać!

PARTNERZY TEATRU
COPYRIGHT © 2020. Teatr powszechny im. Jana Kochanowskiego w Radomiu
Projekt: Adam Żebrowski    |    Wdrożenie: Flexi Design